Moje zdjęcie
pasjonat gotowania. samouk.

piątek, 14 sierpnia 2009

hiszpański tydzień














Niestety dobiegł końca hiszpański tydzień. Było godnie. Było upalnie. Było zabawnie i pysznie. Torremolinos okazał się przebarwnym miastem pełnym krętych uliczek ciągnących się na sam szczyt miasta, do centrum, skąd rozpościerał się przepiękny widok na morze śródziemne. W ciągu całego tygodnia zdąrzyliśmy takze zobaczyć Malage, Sevillę oraz Giblartar. Największe wrażenie zrobił na mnie Giblartar, ale to chyba dzięki surykatkom zyjącym na wolności. Małpy skaczą wszędzie, są wszędzie; biegają po Tobie oczekując na jedzenie.
A propos jedzenia. Byłem w niebie. Kuchnia hiszpańska jest niesamowita. Zwłaszcza wszystkie ryby, tapas, paelle oraz omlety... Warto udać się do typowych hiszpańskich knajp, gdzie międzylokalesami można poczuć klimat...
Sevilla oraz Malaga zrobiły troche mniejsze wrażenie, choć bardzo dużo spodziewałem się po Sevilli. Poza katedrą i kilku pięknych uliczek nic ciekawego nie nalazłem. Malaga natomiast miała coś magicznego... przepiękna katedra, muzeum Picassa, wąskie uliczki, klimat i otwarci ludzie... dla mnie Malaga okazała się czymś piękniejszym niż Sevilla. Długo zastanawiałem się nad wybranie się na Corride.... Poszedłem i nie żałowałem. To ogromne przeżycie. Klimat, ludzie. Zupelnie inni od naszej kultury. Dla nich walka torreadora z bykiem to część rytuału. Wszyscy wiwatują, gra orkiestra. Będąc w Andaluzji należy zobaczyć prawdziwą Corridę, gdyz jest ona częścia tego regionu. Jest ona jego łaćznikiem, zespalaczem. Będąc na Corridzie możemy poczuć ducha narodu, temperament jaki posiadają jego mieszkancy. A ja w ciągu całego tygodnia hiszpanskiego poczułem go az nadto :P

Brak komentarzy: